środa, 28 grudnia 2011

Cuda za jedno słowo

Dziękuję!

Nie ma innych cudów jak zdarzenia, które można wytłumaczyć uniwersalnym prawem. Nie wmówi mi nikt bajeczki o niepokalanym poczęciu, ani też o synu bożym, który jest Jego synem, tak samo jak Ty i ja. Różnica polega tylko na tym, że On umiał wykorzystać wszystkie prawa umysłu. - prawa powiązane. Doświadczyłam tych praw kiedyś, a potem ignorując prawa pogubiłam się. Życie przestało mi dawać to, czego oczekiwałam, albo dawało tego namiastkę.
Dziś wykorzystuję te prawa korzystając z pomocy kilku mentorów i wciąż szukam nowych. A oto pierwsze oznaki działania prawa uniwersalnych w moim obecnym życiu.


1 listopada spotkała mnie przykrość od synowej. Nie jest to synowa, jakiej bym sobie życzyła, ale wychowywałam syna dla niej, nie dla siebie. Uważam, że syn związał się z nią ponieważ właśnie ona daje mu to, czego oczekiwał. Już w dniu wesela syn mówił do jej matki „mamo” - po weselu, moja synowa mówiła do mnie „pani”. Nie potrafi inaczej, więc za moją zgodą może dziś zwracać się do mnie imiennie.
Każdego roku, 1 listopada syn z synową przyjeżdżają po mnie, odwiedzamy moją mamę, od niej jedziemy na cmentarz, następnie dzieci odwożą mnie do domu i wracają do siebie. Nie mogłam zrozumieć dlaczego wnusio na ich dom, mówi „stary dom” - Mam rzadki kontakt z dziećmi, spotykamy się okazjonalnie. Nie mieszam się do ich życia, a tu byłam zwyczajnie ciekawa dlaczego wnusio mówi, że chce wracać do „starego domu”
- Działo się to w samochodzie, gdy już mnie odwozili do domu. Rozmawiałam o tym z synem, gdy nagle synowa krzyknęła.
- Wkurwia mnie jak ktoś nie rozumie ......
- Grzecznie zwróciłam jej uwagę na sposób w jaki się do mnie odnosi, przypominając jej, że winna mi być wdzięczna, że wychowałam syna tak, że ma z nim życie o jakim nawet sobie nie marzyła. Na co ona z pogardą:
- Ty go wychowałaś, Ty? - (Wkrótce po urodzeniu wnuka. mówiłam, jak bardzo starałam się wychować go z myślą o tym by był dobrym mężem i ojcem rodziny. Synowa wówczas powiedziała - . I udało ci się to. W jakiś czas potem, sama bez mojej sugestii mówiła o tym jak dobrze go wychowałam. Jak dobre ma z nim życie.
Dziś takie pogardliwe Ty go wychowałaś, Ty?- Zachowałam spokój, co jest efektem mojej pracy nad samorozwojem. Powstrzymanie negatywnych emocji. Powiedziałam tylko.
- A kto? Przecież nie ulica, nie ojciec, którego miałaś okazję poznać. (już zmarł od alkoholu). Tylko ja miałam wpływ na to, jaki z niego będzie człowiek, mąż i ojciec. Teraz nie mieszam się do waszego życia, nigdy nie odniosłam się do Ciebie źle, w niczym Ci nie ubliżyłam, nie obraziłam... Nie usłyszałaś od mnie ni jednego złego słowa...
- No i spadaj. - usłyszałam.
Syn milczał, ale w końcu nie wytrzymał i otworzył usta, na co synowa zamilkła. Wygarnął jej, że dla nikogo nie ma szacunku, nawet dla dziadka, któremu zawdzięcza wszystko, co ma.
Synowa zamilkła a po chwili odezwała się.
- Przepraszam cię mamusiu kochana, najcudowniejsza, najwspanialsza, najlepsza ... nie zliczę tych naj... wymówionych, a właściwie wykrzyczanych przez nią. Naj”, które tak naprawdę, przypisuje sobie jej własna matka.
- Nie przyjmuję tak pogardliwych przeprosin - powiedziałam spokojnie.
- No to spie......j - Usłyszałam w odpowiedzi.
Zamilkłam. Nie będę się przecież zniżała do jej poziomu. Jeżeli w ten sposób kłóci się ze swoją matką, to nie znaczy, że i ja będę brała udział w takich kłótniach. Gdybym w tej sytuacji coś jeszcze powiedziała, mogłoby to nie być dla niej miłe. W takich sytuacjach lepsza jest reakcja odroczona.
Jej matka pracuje w Niemczech, lecz gdy przyjeżdża do Polski - zawsze się kłócą. Ostatnio, a było to latem, słyszałam kłótnie z moim synem przy obcych ludziach, poszło o to, że teściowa powiedziała o swojej córce. „
Ta suka z góry pozna jeszcze swojego tatusia” - Mój syn odnalazł ojca synowej (On i swatowa byli w związku małżeńskim, gdy ta go zdradziła. Owocem zdrady jest młodsza siostra synowej). Synowa nie znała ojca. - Mój syn, gdy tak nieładnie wyraziła się o swojej córce, a jego żonie, przypomniał jej, jej własne grzechy, odpowiednio je nazywając.
Wtedy to synowa powiedziała do mnie zdanie, które mną wstrząsnęło. My z mężem musimy ciężko pracować na dobrą opinię, a matka nam ją psuje - Mój syn nie musiał pracować na opinię, on miał i ma dobrą opinię. Tak, jak i ja. Pomyślałam wówczas, że synowa musi mieć bardzo niskie poczucie wartości w świecie w jaki weszła, po ukończeniu studiów. - Referat Ogólno - Administracyjny - Sekretariat Burmistrza miasta L.
Czy jednak wystarczy dbać o dobrą opinię tylko w środowisku pracy?

Po opisanym wyżej zachowaniu synowej w dniu 1 listopada, praktykowałam afirmacje:

Nie umiałam wyobrazić sobie wigilii bez córki, syna i wnusia. Teraz, nie wyobrażałam sobie wigilii z synową. Przełamanie się opłatkiem? Nie! Tym razem nie podejdę (jak zwykle) z opłatkiem do niej. Nie wyobrażałam sobie nawet wspólnego zasiadania za wigilijnym stołem. Uznałam, że nie będę o tym myślała, zachowam się obojętnie, bez inicjatywy. I nie myślałam o tym szczególnie. Rozmawiając z synem o wigilii mówiłam „przyjedziesz” - nie przyjedziecie. Myślałam „Będzie jak ma być” - Nie będę się dziś tym przejmowała. Ja jej nie znieważyłam nigdy żadnym gestem ni słowem, a ona... Jej zachowanie, to jej problem, nie mój.

Mój brat.
Nigdy, nie dostałam od brata żadnego prezentu, pominąwszy nasze młode lata. Nawet gdy mi było bardzo ciężko, a on wracał (czasy komuny) z zagranicy, wtedy nawet moim dzieciom prezentu nie dał, ni małej czekoladki. Ciężko mu było także pożyczyć mi jakieś pieniądze. Kiedy miałam firmę, zaręczyłam mu kredyt, zaręczyłam swoim nowym BMW. (on kupował auto na taxi.) W ostatniej chwili mnie poprosił, gdy inny (z rodziny) żyrant się nie zjawił. Pojechałam, poręczyłam - wystarczył telefon. Gdy ja byłam w potrzebie, odmówił, choć nie o żerowanie chodziło.

Stosując metodę wdzięczności, dziękuję za każdy zarobiony pieniądz. Nawet za najmniejszy grosz, jaki nadchodzi każdego dnia z programów partnerskich. Nie jest tak, bym za większy zarobek była bardziej wdzięczna niż za mniejszy. Za każdy tak samo. A czym częściej dziękuję, (należy o tym pamiętać), tym większą wdzięczność odczuwam i częściej dostaję zarobek.

W tę wigilię przeżyłam szok. Brat dał mi bombonierkę i pieniądze - na gwiazdkę.
Synowa weszła pierwsza i od razu opowiadała do mnie historię ze stacji paliw, gdzie ich oszukano na paliwie. Rozmawiała dużo do mnie jak nigdy dotąd. Pomyślałam: Trzeba mieć tupet, by po takim zachowaniu rozmawiać jakby nigdy nic. - W końcu nawet nie przeprosiła. Ale postanowiłam być nadal z dystansem, większym niż dotąd.
Po otrzymaniu opłatka podeszła do mnie z życzeniami. Nie słuchałam życzeń - To tylko zwyczaj, pozór. Ale, włączyłam się w jej życzenia mówiąc. „I żeby nie dochodziło między nami do takich historii jak wtedy.” - W efekcie synowa uściskała mnie jak nigdy dotąd, coś mówiła, utkwiło mi kilka razy powtórzone, że nie chciała.... Słowa nie miały znaczenia. Jej uściski były długie i serdeczne jak nigdy dotąd. I czułam po raz pierwszy szczerość, tak w jej uściskach jak i w słowach.

Potem jak zwykle zostałam zaproszona na pierwszy dzień świąt, i tu też bardzo ładnie zachowała się w stosunku do mnie. Pomimo, że była jej matka.

Wspomnę, że dwa lata wcześniej latem, gdy byłam u nich gościem, z jej matką robiliśmy kiełbaski na rożnie. Wtedy swatowa pokłóciła się ze mną. Wyglądało do tak, że ona robiła z siebie cudowną matkę, nad wyraz kochającą dzieci i wnuka, starając się przy tym umniejszyć mnie jako matce. Traktowałam to jak rozmowę, w której ona potrzebuje się dowartościować - wszak już wiele o niej wiedziałam, jako o matce i żonie. Ale jej nie wystarczało wywyższanie się, starała się mnie poniżyć - jako matkę. Wyszłam. Moja własna matka jest osobą bardzo podobną, więc jestem już na ten typ ludzi odporna. Wyszłam.
Po zachowaniu synowej 1 listopada wiedziałam, że mogłam się czegoś podobnego spodziewać po niej. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Dlatego też, nie spodziewałam się, że synowa zachowa się z taką serdecznością. Tymczasem ona nawet podziękowała mi za wizytę u nich.
Swatowa owszem była, ale nie rozmawiałam z nią. Odpowiedziałam na jej dzień dobry i powiedziałam do widzenia - to wszystko. Z synową trzeba mieć przynajmniej prawidłowy kontakt. Ona jeszcze młoda, jeszcze może mieć swoje humorki, naleciałości z wychowania, emocje. Swatowa, kobieta o rok tylko młodsza ode mnie, nie nauczy się kultury kontaktów z ludźmi, jeżeli tak długo się nie nauczyła. Tego typu ludzi nie chcę mieć w swoim świecie, a przecież muszę tolerować, w świecie moich bliskich - w tym przypadku w świecie mojego syna.

Przykrość ze strony synowej, to doświadczenie które musiało się pojawić - w wyniku zmian. Może takich przykrych zdarzeń pojawić się wiele. Jestem na nie przygotowana i wiem, że w ich obliczu muszę zachować spokój. W końcu, jakkolwiek by nie było, to moja synowa pokazała, jak daleko jej kultura odbiega od wykształcenia. Za to też mogę być wdzięczna. To uchroni mnie przed podjęciem decyzji majątkowej, która była dla mnie dylematem. Była... Już nie jest. I jestem za to wdzięczna uznając, że Wszechświat mnie chroni i wspiera.

Pierwszym cudem, będącym wynikiem słowa „Dziękuję” są tu pieniądze od brata. To był prawdziwy cud, zważywszy, że w ostatnich latach bardzo się od siebie oddaliliśmy. Nigdy w niczym nie pomógł, nie chodzi tu o pomoc finansową, lecz ogólnie o każdy rodzaj pomocy. Był tylko jak rodzina od święta. Więc ja i od tego się odsunęłam. Nie lubię żadnej formy zakłamania, a rodzina od święta, to właśnie zakłamanie. Więc gest mojego brata, to prawdziwy cud.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz