poniedziałek, 12 grudnia 2011

Zaufać Bogu czy sobie? Czyli... W co wierzysz.

Nie wierzysz w Boga? Nie musisz zwracać się do niego jak to pokazałam we wcześniejszym poscie
. Możesz to czytać tak:


Joseph Murphy jest pastorem, więc wierzy w Boga, ja jestem katoliczką i też wierzę w Boga. Obie religie uczą o Bogu, ale inaczej. Szukając swego Boga odnalazłam drogę do niego. Ale nauczyłam się ufać sobie, swojej mocy, swojej boskości. I bez względu na to czy wierzę w Boga, czy nie, wiem że mam moc. Moc tworzenia i moc niszczenia.
Są ludzie, którzy nie wierzą w Boga, a mimo to odnoszę sukcesy niemal w każdej dziedzinie swojego życia. Są też ludzie, którzy nie wierzą w Boga i nie odnoszą sukcesów. Ale żyją spokojnie, bez wielkich pragnień i bez wielkich czynów. To ich sposób na życie. Nieszczęśnikami są ludzie, którzy w szukaniu drogi ku lepszemu losowi za wszystkie niepowodzenia i porażki, a nawet tragedie losu obwiniają Boga. Rzecz ciekawa, ci sami ludzie nie dziękują temu Bogu za szczęśliwe wydarzenia losu, za powodzenia i sukcesy. Wtedy o nim zapominają, nawet jeśli coś osiągnęli uprzednio modląc się o to.
Czasem też tak miałam, ale mniej obwiniałam Boga, bardziej los sam w sobie. Bo tak mnie wychowano - zaprogramowano, na porażki jako przeznaczenie. Może dlatego nie tyle obwiniałam Boga za niepowodzenia ile za to, że takie dał mi przeznaczenie. Zdarzyło mi się jednak w bardzo trudnych sytuacjach modlić do Boga. Modlić o to by coś, czego nie chcę odebrał ode mnie, albo by dał mi to, czego chcę. Dwa razy prosiłam by coś odebrał, jeden raz by dał. W tych sytuacjach tylko Bóg mógł pomóc. Nikt inny. Obok ogromnego pragnienia, powstała we mnie ogromna wiara, że tę pomoc wymodlę. Modliła się swoimi słowami, w każdej chwili, na spacerze, w pracy, w każdym miejscu i czasie, gdy mój umysł wracał do problemu. Zwracałam się do Boga, rozmawiałam z nim, przekonywałam, wysuwałam argumenty dlaczego powinien zabrać ode mnie to, czego nie chcę lub dać mi to czego pragnę. A kiedy już mnie wysłuchał dziękowałam mu za to.
W dwóch przypadkach spełnienie mojej prośby było praktycznie nierealne. Logicznie rzecz biorąc szczególnie w drugim przypadku. Jeżeli Bóg daje nam dwa razy to samo, to znaczy, że On chce byśmy to przyjęli. Jak go przekonać, że jest to dla nas nie do przyjęcia? Wszak Bóg najlepiej wie, co dla nas dobre. Mimo to starałam się przekonać go o tym. Argumentów było więcej niż za pierwszym razem. Nawet wmawiałam mu, że choć On uważa, że to dla mnie dobre, ja widzę to inaczej i nie jest to dla mnie możliwe do przyjęcia. Argumenty może były głupie ale przepełnione moim wewnętrznym przekonaniem. I już, już przed decydującym momentem, nachodziło mnie małe zwątpienie, już chciałam czynić mu wyrzuty, gdy stał się cud. I z woli Boga, mogłam uwolnić się od niepożądanego.
Wcześniej Bóg dał mi to, czego chciałam, co uprosiłam od podstaw, wcześniej uratował to przed stratą, bo modliłam się z pragnieniem i wiarą. To pomogło mi uwierzyć, że skoro On może dać, może też zabrać. W ten sposób z jego pomocą uniknęłam też kilka razy już niepożądanych zabiegów medycznych. Małych operacji, które były i zawsze będą ingerencją w moje ciało, które ma moc uzdrawiania.
Najtrudniej nam jest modlić się do Boga w sprawach finansowych. Modlić się o Bogactwo. Wszak nasza religia to potępia. Jak można Bogu zawracać tym głowę? Dziś wiem, że można, a nawet trzeba. Gdy nie wierzymy w Boga, albo gdy wierząc w niego uważamy, że nie wolno się do niego zwracać o sprawy przyziemne, możemy uwierzyć w swoją Moc. I do niej się zwracać.

Moje wyżej opisane przypadki i kilka drobniejszych pokazały mi, że tak naprawdę to moja Moc działała we mnie. Moc wiary i przekonania.
Dziś wiem, że pragnąc bogactwa, najpierw muszę stworzyć w swoim umyśle, niezaprzeczalne pragnienie, za nim niepodważalną wiarę i niepodważalne argumenty, że Bogactwo mi się należy, że na nie zasługuję, że nie jest jeszcze za późno bym je zdobyła. Już to sprawi, że odnajdę drogę do bogactwa.

To jest mój eksperyment. Dołącz do niego

>Nie musisz się w tej sprawie zwracać do Boga. Wierzysz w niego czy nie, on działa w Tobie, poprzez Twoją Moc. I jakiego bogactwa zapragniesz, w jakie uwierzysz, takie otrzymasz. Moc jest w Tobie. tak jak Bóg jest w Tobie. Bóg jest Mocą. Twoja Moc jest Bogiem, czy w niego wierzysz czy nie. Wystarczy, że uwierzysz w swoją Moc i jej zaufasz. Sprawdź to ze mną.
P.S.
Gdyby ktoś chciał zapytać, dlaczego nie opiszę tych przypadków. Odpowiadam z góry. Te przypadki to część mojego życia, jego trudne etapy, a ja nie dojrzałam jeszcze do tego, by publicznie opisywać swoje życie. Poza tym, są to przypadki bardzo odbiegające od pragnienia bogactwa i ja sama muszę uwierzyć, że choć inne pragnienie, moja moc zrealizowania go jest taka sama.
Nawet nie tyle, co uwierzyć ile wzbudzić w sobie pragnienie tak mocne, jak mocne były moje pragnienia w wyżej wspomnianych przypadkach. Bez względu na to jakie bym Ci pokazywała przykłady z własnego życia, Ty swojego pragnienia nie zbudujesz na moim, lecz na swoim pragnieniu. Sięgnij pamięcią wstecz. Jak zrealizowałeś/aś różne swoje pragnienia, ile z nich wyszło Ci na dobre, ile na złe? - W co wtedy wierzyłeś/aś, jak odmawiałeś sobie prawa do swojego pragnienia? Pamiętasz te przypadki? Jestem przekonana, że miałaś w swoim życiu przypadki zrealizowania swoich pragnień. I na ten temat kiedyś napiszę. Jak tworzymy pragnienia przeciw sobie. Na dziś staram się tak pisać, by sobie i Tobie wskazywać właściwy tor, bo małe zejście z niego daje nam czego pragniemy w innej wersji - w takiej w jaką wierzyliśmy, nie w takiej jakiej pragnęliśmy. Tego też doświadczyłam. Dlatego dziś wierzę, że mogę wszystko. Lecz wszystko musi mieć, właściwe nakreślony plan - w naszym umyśle.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz